Jeśli miałabym wymienić jedno, jedyne warzywo, od którego czuję ciepło i blask, byłaby to bezsprzecznie DYNIA. To ucieleśnienie bogactwa, dostatku, słońca, łagodnej dojrzałości, letnio–jesiennego kołysania ku zimie.
Przyrządzam dynię na wiele sposobów i mówię czasem, że kiedy jest dynia, jest wszystko. Nie chleb, nie ziemniaki, a właśnie dynia. Zupa krem z pieczonej dyni… takiej, co najpierw nabrała koloru (betakaroten!) na miedzy, a potem dodatkowo w piekarniku. Zblendowana na pomarańczowy krem i dosmaczona wszystkim, co rozgrzewa: kardamonem, kapką cynamonu, chili (również niewiele), a przede wszystkim zmieszana z roślinnym mlekiem, polana olejem dyniowy z domowego tłoczenia (ach, jak się różni od tego ze sklepowej półki!) i posypana uprażonymi na patelni pestkami dyni.
Już samo pisanie o sposobie przyrządzania zupy–krem uspokaja mnie, bo mam wrażenie, że zupa ta niesie ze sobą spokój dostatku.
Podpłomyki, naleśniki, pierogi
Moim ulubionym daniem są
domowe podpłomyki (mąka, woda, kapka soli i pieczone bez tłuszczu na patelni), które zjadam jedynie z olejem dyniowym własnej roboty, wylewanym na talerz.
Kiedy to jem, zastanawiam się, czy można przedawkować olej dyniowy. Jeśli tak, to jestem tego dnia PRZEDAWKOWANA. Trudno. Na szczęście nie robię tego codziennie.
I jeszcze inaczej – ta sama dynia pieczona, zblendowana i wymieszana z mąką i wodą lub mlekiem roślinnym tworzy obłędne naleśniki wegańskie, takie, jakie podobno podają we francuskich creperiach. Cienkie, delikatne, elastyczne. Dodatki są różne, u mnie nutella domowa z orzechów laskowych na słodko albo pesto z naci marchwi i pestek słonecznika, na bazie domowego oleju – na wytrawnie. Albo jeszcze inaczej – po prostu pieczona w kawałkach z ziołami (szałwia! Ach!) i pieczonymi ziemniakami. Do tego jakiś sos czosnkowy, dowolnie zrobiony, byleby tylko czuć było czosnek. I koniec. Bo tyle wystarczy na porządny i zdrowy obiad.
Albo upieczona, najlepiej hokkaido i wymieszana z przyprawami, tworzy doskonałe nadzienie do pierogów, które można polać olejem dyniowym.
Albo…. Potrawka z dyni, zwyczajnie, na patelni, z liśćmi szałwii i mleczkiem kokosowym. O plackach z dyni nie wspomnę, bo to wiadomo. O koktajlach z surowej dyni z owocami – a bardzo się smakowo łączy z bananem, pomarańczą i mango, albo ze świeżych pestek dyni, co jednocześnie mają zdrowotne działanie.
Dynia na zdrowie
W świeżych pestkach dyni zawarta jest kukurbitacyna, która uszkadza układ nerwowy pasożytów (przede wszystkim tasiemca, glisty ludzkiej, tęgoryjca dwunastnicy oraz szczególnie popularnego u dzieci owsika), czyli dosłownie paraliżuje je. To łatwy i szalenie smaczny sposób na odrobaczenie całej rodziny.
O właściwościach leczniczych dyni można pisać długie epistoły. Betakaroten działa antyoksydacyjnie, czyli również antyrakowo. Obniża poziom złego cholesterolu, zapobiega udarom, zawałom i innym chorobom układu krążenia, jak również reguluje ciśnienie. Działa dobrze na wzrok, bo zawiera witaminę A. Wspomaga w chorobach prostaty i pęcherza moczowego. Zawiera cynk i fitosterole. Odmładza, odchudza i w podobny sposób wszechstronnie zadziała również na skórę.
Dynia – kosmetyk doskonały
Dynia jest kosmetykiem doskonałym i to pod wieloma postaciami. Zacząć można od oleju, który zawiera wielonienascyone kwasy tłuszczowe i prócz tego, że jest bardzo zdrowy, jest obłędnie smaczny, zwłaszcza ten tłoczony rzemieślniczo. Wcieranie go w ciało dostarcza wrażeń i ma mnóstwo witamin i składników mineralnych. Nawilża, wygładza, natłuszcza.
Jest doskonałym emolientem i można go używać również do olejowania włosów. Można go zostawić na noc na włosach, a rano umyć jak zwykle – szamponem albo mydłem potasowym, na przykład z olejem… dyniowym!
Wygładza zmarszczki, usuwa przebarwienia, leczy trądzik i wygładza drobne blizny, usuwa makijaż i jest sam w sobie kosmetykiem wielofunkcyjnym. Można go dodawać do ulubionego kremu, żeby wzbogacić jego skład, a można krem dyniowy ukręcić samodzielnie.
Oleju dyniowego można dodać dowolnego żelu pod prysznic w stosunku 50:50 i mieć łagodny emolient do mycia ciała. Można po kąpieli, jeszcze pod prysznicem, natłuścić się olejem, lekko spłukać i wyjść z kąpieli ze skórą zregenerowaną, nie wymagającą już kosmetycznych zabiegów. Można zmieszać olej z glinką, dostosowaną do swojej cery i zrobić wspaniałą maskę oczyszczającą na twarz.
Można też zrobić sobie:
koktajl dyniowy do mycia
Koktajl dyniowy do mycia
Zblendować surową dynię z wodą, ugotować krochmal mąki ziemniaczanej (dwie łyżki na pół litra wody) i blenderem wymieszać. Następnie, dodać dowolny żel pod prysznic albo utarkowane mydło sodowe, albo trochę mydła potasowego i myć się, myć zdrowo, pielęgnująco ile dusza zapragnie. Nadmiar trzymać w lodówce – przetrwa kilka dni, więc wystarczy na kilka kąpieli na pewno.
Olej dyniowy zawsze można zmieszać z dowolnym olejkiem eterycznym i wówczas ładnie pachnie, jest doskonałym serum regenerującym na paznokcie, dłonie i stopy. Już nie wspomnę o tym, jak wspaniały jest masaż tym olejem…. Masuję nim również twarz, zaraz po masażu limfatycznym piłeczką – jeżykiem, który to robię od kilku lat z dużym efektem odmładzającym.
A jakby wymieszać olej dyniowy z woskiem, to się otrzyma balsam do ust. A jakby wymieszać z jedwabiem do włosów, to się ma maskę emolientowo – proteinową do włosów i jest zaiste skuteczna.
Pomysły można mnożyć, bo dynia jest niezmiernie wdzięcznym i inspirującym tematem.
Kto czuje niedosyt wiedzy o dyni albo chce o coś dopytać, może mnie znaleźć na FB. Mam profil osobisty oraz prowadzę stronę o kosmetykach naturalnych PIĘKNO Z PÓŁ I ŁĄK – bo taki nosi tytuł moja książka o ziołach i domowych kosmetykach. Można podpytać, a można wziąć udział w warsztatach, jakie, oprócz jogowych, organizuję w całej Polsce oraz online.